Ci, którzy czytali już kilka moich wpisów wiedzą na pewno, że wycieczki, głównie te miejskie, staramy się łączyć z odkrywaniem ciekawych miejsc kulinarnych. Zgodnie z zasadą coś dla ciała i coś dla ducha, podobnie było i tym razem. I ponownie udało się znaleźć miejsce warte tego, by do niego wrócić. A powodów ku temu jest kilka. Po pierwsze- niedaleko Parku Śląsiego… Po drugie- nietuzinkowe wnętrze, w którym miło spędza się czas… I po trzecie (najważniejsze)- smaczne jedzenie, oczywiście 🙂 A o jakim miejscu mowa? Ludzie Mówią Różne Rzeczy .
Knajpa ma zdecydowanie włoskie zacięcie, co dla osób, które mają już dość tego typu restauracji na każdym rogu, może być wadą. Nam to jednak zdecydowanie nie przeszkadza, w końcu dobra pizza nie jest zła. Tym zresztą specjałem postanowiliśmy się uraczyć. Niby mało oryginalnie, o dobrą pizzę jednak wcale nie jest tak łatwo, jak mogło by się wydawać. a ta była akurat taka jak być powinna. Nie za gruba, nie za cienka, z odpowiednią ilością składników.
Nie odmówiliśmy sobie także deseru, którym był(a) cannolo, czyli przysmak sycylijski w postaci rurki nadziewanej słodkim kremem z ricotty. I faktycznie, jak wynika z relacji moich teściów, którzy niedawno wrócili z tej pięknej wyspy, słodkość tę można tam spotkać na każdym kroku. Nie umywa się jednak podobno do rurek będących specjalnością mojej siostry 🙂 Cóż, nie każdy jest w stanie osiągnąć doskonałość 😉
Wracając jednak do recenzji restauracji- ceny umiarkowane, obsługa ok, jednym słowem bardzo miłe miejsce na niezobowiązujący obiad z przyjaciółmi. Dodatkowy plus także za menu dla dzieci, a mianowicie jedną jego pozycję. Pomysł na podanie ciasta na pizzę w formie przekąski trafiony w dziesiątkę. Czupi, która mogłaby się żywić tylko suchym chlebem i ziemniakami zajęło na tyle skutecznie, że w spokoju mogliśmy spożyć nasze dania. I na koniec, może nieco zaskakująco, polecam wszystkim skorzystanie z toalety, która urządzona jest w …. windzie. Niezwykle ciekawe doświadczenie 🙂
P. S. Wpis niestety bez zdjęć, ponieważ te zaginęły gdzieś w czeluściach mojego komputera…