Uwierzcie mi, że w przypadku niniejszego wpisu przysłowie „Co masz zrobić jutro, zrób dzisiaj” nabiera wielkiej mocy. To „dzisiaj” to już chyba miesiąc a ja dałem ciała tak długo zwlekając.
Niemniej wrażenie wywarte na mnie przez restaurację PKP w Gliwicach jest na tyle pozytywne, że nie zatarło się do dzisiaj. Odwiedziliśmy ją w dniu Trzech Króli i bez rezerwacji nie udałoby się nam w niej zjeść- to pierwszy plus. Drugi to poprawna jakość tradycyjnych potraw (ja zjadłem śledzika, żurek i wątróbkę), za umiarkowaną cenę. Trzeci plus i godne zapamiętania oraz podziwu jest to, że napoje są przywożone do stolika przez miniaturowe pociągi. Pierwszy raz w życiu browara przywiózł mi mój osobisty skład kolejowy! Teraz odczytujemy trafnie nazwę knajpki PKP- choć jej rozwinięcie to Pyszne, kurczę, pyszne!
Nie wiem czy 1000 metrową (m2 ) makietę „Kolejkowa”, którą odwiedziliśmy przed obiadem i restaurację łączy osoba jednego właściciela,a le oba przybytki warto odwiedzić.
P. S. I na dodatek małe słówko od Marty. Już miałam napisać, pod wpływem wielu wcześniejszych doświadczeń, że przydałby się jedynie mały remont kącika zabaw. A tu niespodzianka- wchodzę na fan page PKP i co widzę, post z nowiutką bawialnią świeżo po remoncie. BRAWA! Tym większe, że kąciki dla dzieci często traktowane są w restauracjach po macoszemu i nie modernizowane od chwili otwarcia. A każdy kto ma dzieci wie, że używane zabawki najzwyczajniej w świecie mogą się zniszczyć. Wtedy z kącika zabaw robi się smutny, straszący potworek. Tym bardziej doceniam fakt, że PKP nie zapomina o swoich najmłodszych klientach 🙂 jeszcze raz ogromny szacunek!