Zacznę od końca. Tuż przed wyjściem z baru „Micha” Katowice moja żona rzekła: „Dwa lata czekałam aby zjeść takiego bajgla jak w Gliwicach”. Tu recenzja mogłaby się skończyć przyznaniem pięciu gwiazdek, ale gwoli formalności…
… Dwa lata temu w Gliwicach, nieopodal tamtejszej Palmiarni odkryliśmy bar „Micha”. Prostota i minimalizm wnętrza oraz bogactwo zdrowych smaków na talerzu. Byliśmy zachwyceni. Ale cóż, Gliwice to jednak zbyt duży dystans żeby ot tak skoczyć sobie w sobotę na ramen. Dlatego z wielkim zadowoleniem przyjęliśmy wiadomość o otwarciu filii „Michy” w Katowicach! Przy okazji wizyty w Muzeum Śląskim odwiedziliśmy knajpkę licząc na to, że wyjdziemy z niej równie zadowoleni jak onegdaj. Nie zawiedliśmy się! Było pysznie.
Ja pochłonąłem duże porcje (naprawdę duże) zupy tajskiej i curry z ryżem i kurczakiem, Marta upragnionego bajgla i na spółkę z Klarką krem z pomidorów z mascarpone. wszystko zalaliśmy świeżutką lemoniadą. Także, wysoki poziom utrzymany. Wydaje mi się tylko, że lokal bardziej przestronny i mniej przaśny niż restauracja- matka. Wszystkim serdecznie polecam.
P. S. A o naszej pierwszej wizycie w możecie przeczytać tutaj .