Po ostatnim wpisie można odnieść mylne wrażenie, że nasze tegoroczne wakacje nie należały do najbardziej udanych. Nic bardziej mylnego. Smutek budzi wprawdzie totalna niechęć do wykorzystania potencjału całkiem przyjemnej miejscowości, my jednak znaleźliśmy tam wszystko, czego było nam trzeba. W znaczącej części dzięki ośrodkowi Zielony Cypel, pod nosem mieliśmy bowiem zarówno kąpielisko z piaszczystą plażą, plac zabaw i restaurację z bardzo dobrym i przystępnym cenowo jedzeniem. Dodatkowy plus za całkiem nieźle wyposażony kącik zabaw i obsługę, która przy każdej wizycie witała Klarkę upominkiem w postaci książeczki do kolorowania i mini zestawu kredek. Na miejscu istnieje także możliwość wypożyczenia kajaka czy roweru wodnego, nam jednak pogoda nie do końca pozwoliła cieszyć się urokami plażowania. Była jednak idealna do wycieczek, których kilka w ciągu tego tygodnia udało nam się odbyć. Co polecamy?
Łagów.
Niewielka miejscowość ok. 40 km od Lubniewic, położona między dwoma jeziorami: Trześciowskim i Łagowskim. Jego główną atrakcją jest zamek Joannitów z wieżą widokową, z której roztacza się naprawdę przepiękny widok na okolicę. Do tego kilka spokojnych uliczek idealnych na spacer i możliwość popływania po jednym z jezior. A ponieważ akurat akurat tego dnia pogoda była wyjątkowo łaskawa nie odmówiliśmy sobie przyjemności popływania rowerem wodnym, tym bardziej, że dla Klarki była to pierwsza tego rodzaju wyprawa. Więc chociaż może bez fajerwerków jest to bardzo przyjemne miejsce na półdniową wycieczkę w celu poznania okolicy.
Częściowo udostępniony do zwiedzania system umocnień stworzony przez Niemców w celu ochrony wschodniej granicy Rzeszy, miejsce ciekawe nie tylko dla fanów militariów. W części naziemnej niewielka wystawa, pancerne kopuły i system zabezpieczeń przeciwczołgowych, czyli zęby smoka smoka ciągnące się przez 13 km. W części podziemnej możliwość zwiedzania bunkrów na wybranej trasie, których czas przejścia waha się między 1,5 a 8 h, po wcześniejszym umówieniu. My, z wiadomych przyczyn zdecydowaliśmy się na trasę najkrótszą, która też była bardzo ciekawa. Prawie 300 schodów do pokonania, system podziemnych korytarzy i ciekawa prelekcja przewodnika. A na zakończenie możliwość przejazdu prawdziwym wojskowym samochodem. I nietoperze, które w bunkrach mają swoją zimową bazę. Polecam serdecznie.
Czyli tym razem coś typowo dla dzieciaczków. Tematyczny park rozrywki, którego bohaterami, jak sama nazwa wskazuje, są znane wszystkim postacie z animacji o Pszczółce Mai. Miejsce atrakcyjne zwłaszcza dla tych młodszych dzieci (o co czasem trudno w typowych lunaparkach) choć starsza część wycieczki też się nie nudziła. Choć park ciągle jest w budowie i docelowo pomyślany jest jako cały kompleks parków tematycznych, już teraz jest tam co robić. I to niezależnie od pogody, część atrakcji znajduje się bowiem pod dachem. Widać duże nastawienie na klientów zza naszej zachodniej granicy, zwłaszcza w cenie dostępnych na miejscu posiłków oraz rodzaju pamiątek (wszystkie książeczki w sklepiku były po niemiecku), najmłodszym to jednak w ogóle nie przeszkadza. Zdecydowania można by jednak opracować nad oznakowaniem dojazdu, według Google Maps Majalamd znajduje się bowiem w domu sołtysa, jednym z 16 (!) budynków tworzących Kownaty. I chociaż z tego miejsca widać już drewnianą konstrukcję jednego z rollercoasterów na polu o lewej stronie, postawienie znaków dojazdowych na pewno poprawiłoby ogólne wrażenie. Niemniej radość naszej najmłodszej latorośli była ogromna i choć od tej wyprawy minęły prawie 2 mięsiące do tej pory podekscytowana przypomina sobie od czasu do czasu, że była u Mai i skakała na żabkach 🙂