Jak najlepiej zakończyć wakacje, jeśli nie udanym wyjściem w góry? Ponieważ czas słodkiego lenistwa nieubłaganie zbliżał się do końca, postanowiliśmy celebrować jeden z ostatnich sierpniowych weekendów wyruszając na szlak- tym razem mając w planach wdrapanie się na Stożek Wielki i Kiczory. Plan naszej wycieczki obejmował wejście na szczyt szlakiem zielonym z Wisły. Jego początek znajduje się w okolicy wiaduktu kolejowego w dzielnicy Głębce, aby jednak jak najbardziej skrócić konieczność wędrowania asfaltem, którym rozpoczyna się szlak, warto pojechać kawałek dalej. Pod Karczmą przy Szlaku, na ulicy Turystycznej, znajdziemy całkiem spory parking, gdzie koszt zostawienia samochodu na cały dzień to jedynie 10 PLN.
Od razu na samym początku warto zaznaczyć, że wyprawa ta nie należała do najbardziej widokowych w naszej karierze. Szlak od samego początku prowadzi nas lasem, który towarzyszy nam zresztą przez większość wędrówki- pięknymi widokami można nacieszyć oczy tak naprawdę dopiero pod schroniskiem. Wędrując na Stożek Wielki zdecydowanie można też poczuć, że znajdujemy się w górach, do pokonania mamy bowiem ponad 400 m przewyższenia.
Po przejściu początkowego odcinka szlaku, który jak już wspomniałam prowadzi nas po asfalcie, wchodzimy na charakterystyczne betonowe płyty, które od razu prowadzą nas dość ostro w górę, dlatego też dość szybko nabieramy wysokości. Nawierzchnia zmienia się z czasem na utwardzoną, polną ścieżkę, a następnie na drogę kamienistą, cały czas naszym zadaniem pozostaje jednak wspinaczka, szlak bowiem nie wypłaszcza się. Po dotarciu do miejsca o nazwie Pod Wielkim Stożkiem, do szlaku zielonego dołącza czerwony, po czym wspólnie, po 15 minutach, doprowadzają nas one do schroniska. Schronisko na Stożku Wielkim to najstarsze schronisko w Beskidzie Śląskim, spod którego roztacza się naprawdę piękna panorama na to pasmo górskie. Zanim jednak usiądziemy by nacieszyć oczy pięknymi widokami, podchodzimy kawałek dalej, na sam szczyt góry- znajduje się on kilkaset metrów od schroniska, i aby na niego wejść należy zmienić kolor oznaczeń na niebieski. Sam szczyt jest zalesiony, nie spodziewajmy się tutaj spektakularnych widoków, przebiega przez niego natomiast granica polsko- czeska. Wystarczy więc jedynie krok by znaleźć się za granicą naszego państwa. Po pokrzepiającym pikniku na trawie(wizytę w samym schronisku zostawiliśmy sobie na drogę powrotną), ruszamy dalej za czerwono- zielonymi oznaczeniami w kierunku Kiczorów. Ten fragment trasy to pozbawiona trudności wędrówka przez las. Po drodze nie zobaczymy wprawdzie górskiej panoramy, trafimy jednak na ciekawe miejsce- skupisko skałek, na które oczywiście nasza mała kozica musiała się wdrapać. Na trasie mijamy też punkt widokowy, i po niespełna dwóch kilometrach docieramy do drugiego celu naszej wycieczki, czyli Kiczorów. Po krótkim odpoczynku ruszamy w drogę powrotną by zatrzymać się w schronisku na pokrzepiający obiad oraz zdobycie pamiątkowej pieczątki. Tradycyjne placki ziemniaczane smakowały jak zawsze wybornie, tym bardziej, że spożywane były w tak cudownych okolicznościach przyrody- z pięknymi widokami na okoliczne szczyty. Dalsza droga powrotna to także wędrówka po własnych śladach, która jednak ze względu na duże nachylenie terenu mija nam naprawdę bardzo szybko.
Odbyta przez nas wyprawa okazała się idealnym zakończeniem tegorocznego, letniego sezonu górskiego. Już niedługo liście na drzewach zaczną nabierać kolorów i rozpocznie się chyba najpiękniejsza, i jednocześnie najbardziej przez nas eksploatowana górsko część roku, czyli jesień. Już nie mogę się doczekać.