Zima minęła, rozpoczęła się wiosna, ale nasze górskie wyprawy jakoś do tej pory nie chciały obudzić się z zimowego snu. Z każdym momentem tego naszego górskiego wędrowania brakowało nam jednak coraz bardziej, dlatego też kiedy przypadkiem, ze względu na odwołane zajęcia na studiach, trafiła nam się wolna sobota nie zastanawiałam się ani chwili.
Pogoda na weekend zapowiadała się wyjątkowo piękna- lekkie słońce, temperatura w okolicach 20 stopni- idealne warunki do wędrowania. Po chwili zastanowienia postanowiłam udać się w kierunku Beskidu Śląskiego, w końcu do zamknięcia tego projektu pozostało nam już tak niewiele. Wprawdzie szlak na Magurkę Radziechowską, który zaplanowałam był dość ambitnym przedsięwzięciem po kilku miesiącach przerwy, właściwa motywacja potrafi jednak zdziałać cuda. Tak więc, z samego rana, mając na uwadze dystans jaki czekał nas tego dnia do przejścia, ruszyliśmy do niewielkiej wsi Ostre.
Wybierając się na Magurkę najwygodniej zostawić samochód pod Kościołem Matki Bożej Różańcowej, znajduje się tam spory parking, a dosłownie kilkadziesiąt metrów dalej znajduje się wejście na zielony szlak na Magurkę Radziechowską. Według szlakowskazu do szczytu czeka nas 2 godz. 15 min. marszu, co daje nieco ponad 5 km i 560 m przewyższenia. Nie jest to więc na pewno lekki spacerek, niemniej z całą pewnością wart włożonego w niego wysiłku.
Początek trasy to spacer po asfalcie, a następnie betonowych płytach prowadzący między miejscowymi zabudowaniami. Wkrótce jednak nawierzchnia się zmienia i asfalt zamienia się w kamienistą ścieżkę, która dość ostro zaczyna piąć się w górę. Wspinaczka ta, mniej lub bardziej stroma trwa przez ok. 2 km, kiedy to dochodzimy do hali stanowiącej doskonałe miejsce na odpoczynek i piknik z pięknymi widokami. Miejsce to jednak urzeka nie tylko przypadkowych turystów- prócz rozpadających się chat w okolicy znaleźć można też kilka domków letniskowych. Na dalszym etapie wędrówki szlak znowu wchodzi w las a teren nieco się wypłaszcza, jeśli jednak niedawno padał deszcz to miejscami może być naprawdę bardzo grząsko. W przypadku wędrówki z dziećmi ma to oczywiście swoje plusy- kałuże zawsze stanowią dodatkową atrakcję. Żeby jednak nie było tak pięknie ostatni fragment trasy to znowu ostra wspinaczka w górę, po mniejszych i większych kamieniach. No i w końcu upragniony szczyt. O ile panoramy po drodze są iście imponujące i potrafią wprawić w prawdziwy zachwyt, o tyle sama Magurka Radziechowska porośnięta jest gęsto drzewami, o pięknych widokach możemy więc zapomnieć. Miło jednak rozsiąść się między drzewami i po prostu odpocząć, tym bardziej, że przebyta wcześniej droga do najłatwiejszych nie należy. Powrót po własnych śladach i po 1,5 godz. jesteśmy z powrotem na parkingu.
Chociaż zdobycie Magurki Radziechowskiej do najprostszych zadań nie należy warto pokusić się o ten wysiłek. Mimo konieczności wspinaczki jest to jedna z najładniejszych widokowo tras w Beskidzie Śląskim, a jak widać da sobie z nią radę już wprawiona nieco w wędrowaniu 6- latka. I chociaż kolejnego dnia nogi bolą jednocześnie czujemy, że po raz kolejny udało nam się zrobić coś dużego.