Tegoroczna wizyta nie była moją pierwszą w Bratysławie. Poprzedni raz odwiedziłam ją podczas szkolnej wycieczki w liceum. Ponieważ jednak oprócz posągu Napoleona nie pamiętałam z niej praktycznie nic, chętnie postanowiłam zwiedzić stolicę Słowacji po raz drugi. Tym razem już bardziej świadomie.
Opinii na temat tego miasta naczytałam się bardzo wiele, łącznie z tą, że jest po prostu brzydka. A jak jest moim zdaniem? Zapraszam na wpis.
Po pierwsze, Bratysława jest po prostu mała. Jeśli zarezerwuje się nocleg w centrum, do większości atrakcji można spokojnie podejść spacerkiem, nawet jeśli targa się ze sobą wózek z małym dzieckiem. Weekend jest więc idealnym czasem, by zwiedzić miasto. My zatrzymaliśmy się tam właśnie na pełne dwa dni i uważam, że jest to czas jak najbardziej wystarczający. Polecam także wcześniejsze zaplanowanie zwiedzania i zapoznanie się z ofertą Bratislava Card . Nie jest to wprawdzie najbardziej atrakcyjna z ofert tego typu z jaką się spotkałam, my jednak zdecydowaliśmy się skorzystać. Po przeliczeniu cen za wstęp do wszystkich miejsc, które chcieliśmy odwiedzić okazało się, że nam wykupienie karty się opłaca.
Po drugie, Bratysława poza obrębem Starego Miasta faktycznie nie zachwyca. Piękne kamieniczki stykają się niemal z blokami z wielkiej płyty i innymi architektonicznymi koszmarkami. Czy jednak nie tak samo jest w większości miast, gdzie stare styka się z nowym? Zwłaszcza z naszego kręgu historycznego, gdzie bez żadnej dbałości o spójność budowało się byle co i byle gdzie. Patrząc na to wszystko na pewno możemy się poczuć dość swojsko, z tą różnicą, że w Polsce pewne rzeczy już się zmieniają, podczas gdy Bratysława wygląda, jakby dopiero uczyła się o siebie dbać.
A co udało nam się zobaczyć w trakcie naszego pobytu?
Zamek, który powiem szczerze, nie powalił nas na kolana. Na jakimś blogu przeczytałam, że jest to jedno z tych miejsc, które wygląda tym lepiej, z im większej odległości jest widziane. I przyznać muszę, że coś w tym jest. Nie byliśmy wprawdzie w środku, więc nie mam wyrobionej całościowej opinii. Niemniej warto wdrapać się na niewielkie wzgórze zamkowe, w końcu Bratislavsky Hrad to jedna z wizytówek miasta.
Stare Miasto, niezwykle urokliwe, pełne knajpek, kawiarni i turystów oczywiście. Polecam pokręcić się bez celu i samemu odkryć najpiękniejsze zakątki. Warto też wdrapać się kilka pięter w górę, by podziwiać piękną panoramę miasta z Michalskej vezi .
Ogrody i Pałac Prezydencki
Zamek Devin, a właściwie jego ruiny, mnie osobiście zachwyciły chyba najbardziej. Warto podjechać te kilka kilometrów, tym bardziej, że centrum posiada bezpośrednie połączenie autobusowe z zamkiem. Duży teren do spacerowania, możliwość zerknięcia z wysokości na Dunaj. Można również przysiąść na chwilę przy szklance Kofoli czy zjeść obiad w jednym z punktów gastronomicznych. Polecam.
Zoo. To już takie nasze rodzinne zboczenie, że jeśli tylko gdzieś, gdzie jesteśmy znajduje się zoo, musimy je odwiedzić. To bratysławskie było bardzo… retro. Widać trochę niestety braki w dofinansowaniu, czas jakby zatrzymał się jakieś 30 lat temu. Niemniej rodzina gibonów z małym giboniątkiem wymiatała 🙂
Kościół Św. Elżbiety. Nie wszystkim będzie się podobał, oryginalności jednak odmówić mu nie można 🙂
P. S. Wyszedł wpis dla wytrwałych. Tym bardziej dziękuję, jeśli komuś udało się dotrwać do tego momentu 🙂