Jak zazwyczaj, tak i tym razem nasza wycieczka nie mogła obyć się bez dobrego obiadu w nowym miejscu. Mimo bardzo turystycznego charakteru Podzamcza możliwości gastronomicznego wyboru były niestety dość ograniczone… Ponieważ jednak internetowe opinie całkiem pochlebnie wyrażały się o restauracji „Stodoła” tam właśnie skierowaliśmy nasze kroki.
Miejsce znajduje się tuż przy drodze prowadzącej do zamku i w godzinach obiadowych jest tam naprawdę spory ruch. Do tego stopnia, że przy składaniu zamówienia kelner uprzedził nas, że czas oczekiwania na dania może sięgnąć godziny. Nie chciała nam się już jednak szukać nic innego, udało nam się także zająć całkiem fajną miejscówkę z dwoma kanapami, nie było więc problemu, że Klarka nie wysiedzi tak długo na niewygodnym krześle. Do tego przed restauracją znajduje się niewielki skwerek gdzie w sytuacji kryzysowej też można udać się na spacer.
Jeśli chodzi o menu to „Stodoła” karmi swojsko, stąd duży wybór placków ziemniaczanych i pierogów. Ceny raczej restauracyjne niż barowe, ale do przeżycia, porcje również jak najzupełniej wystarczające (choć pokaźnemu mężczyźnie z większym głodem radzę zamówić podwójną porcję pierogów gdyż w tym wyjątkowym przypadku 6 szt może nie wystarczyć 🙂 ). Placek z gulaszem za to naprawdę syty i bardzo smaczny. Do tego spory wybór piw z okolicznego Browaru na Jurze i naprawdę bardzo dobra, mocno cytrynowa lemoniada. Wystrój przyjemny, na luzie, czyli taki jaki podczas wypraw z dzieckiem odpowiada mi najbardziej. W przypadku ładnej pogody możliwość zjedzenia na zewnątrz, restauracja dysponuje bowiem także niewielkim podwórzem na tyłach budynku.
I jeszcze jedne mały drobiazg, który sprawił jednak, że miłe wrażenie z obiadu pozostało- pierogi z menu dziecięcego. Nie tylko smaczne (Klarka wciągnęła calutką porcję), ale lepione specjalnie dla dzieci i ich małych buziek. Oszczędziło mi to konieczności krojenia tradycyjnych, „dorosłych” pierogów, Klarce ułatwiło jedzenie i ponadto stanowi naprawdę miły ukłon w stosunku do najmłodszych gości.