Po Sosnowcu przyszedł czas na kolejne dziwne miejsce na mapie wycieczek rodziny Gibskich, a mianowicie Będzin. Wybraliśmy się tam pod pretekstem obejrzenia zamku, który z zewnątrz, przyznać muszę, wygląda całkiem obiecująco. Gdyby nie okolica, nad którą góruje, a która do ciekawych niestety nie należy. Będąc w takich miejscach zastanawiam się czasem, czy istnieje granica brzydoty, którą potrafi stworzyć człowiek… i coraz częściej dochodzę do wniosku, że chyba nie. Nie mam też pojęcia jak można mieszkać w takiej okolicy bez chronicznej depresji… W każdym razie przy tym co zobaczyłam Olkusz po raz kolejny wydaje się perełką architektury. Na szczęście w tej wszechogarniającej smutnej rzeczywistości udało nam się znaleźć miejsce prawdziwie magiczne, o tym jednak dopiero w kolejnym wpisie.
Jeśli chodzi o sam zamek, to obecnie znajduje się on w remoncie, i mam nadzieję, że dzięki niemu zyska na atrakcyjności. Miejsce na pewno ma potencjał, sama budowla jest bowiem w całkiem dobrym stanie, wnętrze wymaga jednak przede wszystkim dobrego pomysłu. Póki co na jednym piętrze można zobaczyć kolekcję broni, drugie jest nieczynne z powodu zmiany ekspozycji, na samej górze wisi natomiast kilka prac lokalnego (albo i nie) artysty. Niestety nic specjalnego. Doskonale za to zaopatrzony jest sklepik z pamiątkami, gdzie jak zazwyczaj w takich miejscach kupić można dosłownie wszystko- od magnesów i breloczków. po toczki dam dworu i plastikowe repliki broni dla najmłodszych zwiedzających. Szkoda, że ktoś nie włożył tyle wysiłku w aranżację całego muzeum.
Trudno powiedzieć czy wizyta w zamku mnie rozczarowała, nie spodziewałam się bowiem po nie żadnych fajerwerków. Wycieczki do tego typu miejsc tratuję bardziej jako możliwość spędzenia czasu poza domem niż okazję do zobaczenia czegoś co zapiera dech w piersiach. Choć z drugiej strony ta swoista zagłębiowska egzotyka jest tak brzydka, że pewnie znajdą się osoby, którym braknie tchu z wrażenia. I choćby dlatego warto ją zobaczyć 🙂 Dlatego też w najmniejszym stopniu nie żałuję, że trafiliśmy do Będzina i już biorę się za poszukiwanie kolejnej „perełki” do zobaczenia.