Po dłuższej nieobecności na górskich szlakach udało nam się w końcu doprowadzić do końca jakąś zaplanowaną wycieczkę. Wybór trasy w tym momencie naszego życia stał się sprawą bardziej skomplikowaną niż jeszcze kilka miesięcy temu, udało nam się jednak znaleźć taką, która satysfakcjonowała wszystkich. Nie ukrywam, że w tym momencie główny kryterium jest odległość, ponieważ Klarka najchętniej świat odkrywałaby na własnych nogach. Mimo najszczerszych chęci nóżki te jeszcze nie są w stanie pokonywać dużych dystansów, nosidło natomiast po mniej więcej godzinie zaczyna się nudzić. Mnie samej zresztą już nie tak łatwo wspinać się z moimi słodkimi 13 kg… 🙂 Za wózkiem w górach jakoś nigdy nie przepadałam, zresztą żeby spokojnie wysiedzieć cały spacer Młoda też musi mieć specjalny nastrój…a tachanie ze sobą sprzętu, którego nie będziemy używać- bez sensu. Na ten moment pozostają więc trasy, których szacowany czas przejścia oscyluje w granicach godziny. I taka właśnie była nasza ostatnia wycieczka.
Beskid Żywiecki, ze względu na nieco większą odległość od naszego domu jest przez nas odwiedzany nieco rzadziej, tym razem jednak postanowiliśmy wybrać się właśnie w tamte okolice. Chętnym na odwiedzenie Hali Boraczej polecam wyruszyć z Żabnicy, gdzie na końcu wsi, pod sklepem spożywczym, można spokojnie zostawić samochód na czas wędrówki. Z miejsca tego startuje kilka szlaków, my jednak kierujemy się czarnym, by ulicą Boraczą dojść na samą Halę i do schroniska. Choć oznaczenia szlaku po jakimś czasie nikną (albo ja nie mogłam ich wypatrzeć), nie sposób zabłądzić. Wystarczy kierować się w górę wspinającą się niezbyt stromo asfaltową drogą, na wszelkich rozwidleniach podążając po prostu za nazwą ulicy. Dla rodziców, których pociechy preferują podróżowanie w wózkach również będzie to trasa idealna. Wprawdzie trzeba będzie wtoczyć pojazd na wzniesienie, droga która prowadzi do Hali jest jednak naprawdę dobrze utrzymana. Idąc z maluchami podróżującymi na własnych nogach trzeba natomiast uważać na mijające nas samochody- droga jest wprawdzie zamknięta dla ruchu ogólnego, całkiem sporo osób jednak po prostu tam mieszka, kilkanaście samochodów podczas godzinnej wędrówki będzie więc normą.
Niemniej trasa jest niezwykle urokliwa. W dolnych partiach towarzyszy nam szum płynącego wzdłuż drogi potoku, gdy osiągniemy natomiast partie wyższe, naszym oczom ukazuje się naprawdę przepiękny widok na pobliskie wzgórza i doliny. Wprawdzie kiedy wyruszaliśmy z parkingu nic nie wskazywało na to, że cokolwiek uda nam się zobaczyć, mgła bowiem ścieliła się gęsto, zupełnie ograniczając widoczność. Im jednak wyżej się wspinaliśmy tym więcej promieni słońca przedzierało się przez chmury, aż w końcu Hala powitała nas praktycznie bezchmurnym niebem.
Po tradycyjnej herbacie w schronisku i wbiciu kolejnej pieczątki do książeczki naszej małej turystki zeszliśmy na dół, odprowadzani przez pogarszającą się pogodę. Wycieczka dostarczyła nam jednak na pewno dużo pozytywnych emocji, zwłaszcza Klarce, która po raz pierwszy w swoim życiu miała okazję przyjrzeć się z bliska …. krowie 🙂 I to nie jednej 🙂
Podsumowując- polecam tę trasę wszystkim, którzy nie wkładając bardzo dużo wysiłku chcą cieszyć się pięknem otaczającej nas przyrody.
Dla zainteresowanych jeszcze bezpośredni link do schroniska .