Przyznać muszę, iż w pierwotnych planach moich wycieczek po Kaszubach tego miejsca nie było. Prawdopodobnie dlatego, że jest to już bardziej Ziemia Kościerska niż Szwajcaria Kaszubska. Przeglądając jednak folder z okolicznymi atrakcjami, który zastaliśmy w naszym wynajmowanym domku, poczułam się zachęcona. Nawet bardzo. Zresztą 40 km to wcale nie taka duża odległość, tym bardziej, że w tej samej miejscowości znalazłam jeszcze wieżę widokową, na którą chętnie bym się wdrapała. W ten oto sposób, nieco spontanicznie, podążając śladami Pucia (kto ma małe dzieci ten na pewno zrozumie, resztę czytelników serdecznie przepraszam za niejasny odnośnik 😉 )znaleźliśmy się w skansenie we Wdzydzach Kiszewskich.
Skansen jest najstarszym tego typu miejscem w Polsce, jego początki sięgają 1906 r. Wszystko zaczęło się od jednej chaty, w której twórcy, Teodor i Izydor Gulgowscy zgromadzili typowe dla tego okresu sprzęty domowe i gospodarskie. Dzisiaj skansen to 22 ha zabudowane obiektami architektury regionalnej, które naprawdę robią wrażenie. Prócz chat mieszkalnych można zobaczyć tu kościoły, wiatraki, szkołę czy też zakłady rzemieślnicze. Każdy z budynków jest dokładnie opisany, większość z nich można obejrzeć także wewnątrz. Spacer po terenie skansenu ma naprawdę niesamowity klimat. We mnie zdecydowanie odezwała się moja wiejska dusza. Drewniane płotki, ogródki pełne kwiatów i warzyw, owocowe sady i refleksja, że kiedyś, chociaż na pewno cięższe fizycznie, pod wieloma względami życie było jednak prostsze. Z drugiej strony odrobina konsternacji, kiedy okazuje się, że eksponatem muzealnym jest tutaj… kiosk RUCH-u, który doskonale pamięta się z ulic własnego miasta a i dzisiaj można spotkać go gdzieniegdzie. Czy tak właśnie rozpoczyna się starość? Oczywiście żartuję, stara nie czuję się ani odrobinę i mam nadzieję, że ten stan rzeczy potrwa jeszcze bardzo długo, widok tego oryginalnego zabytku był jednak całkiem zabawny. Na terenie skansenu, tuż przy kasach, znajduje się także sklep z pamiątkami, nie ma problemu również z przekąskami a nawet obiadem, w Muzeum działa bowiem restauracja. Nie wiem jak z jakością dań obiadowych, my jednak wypiliśmy bardzo smaczną kawę, którą zagryźliśmy równie dobrym sernikiem. W restauracji istnieje także możliwość zakupu różnego rodzaju produktów spożywczych, mniej lub bardziej regionalnych. My oczywiście odwiedziliśmy skansen tuż po otwarciu, nawet jednak po kilku godzinach zwiedzania, kiedy turystów było zdecydowanie więcej , nie zauważa się tłoku- ludzie doskonale rozpraszają się na tak dużym terenie. Zaleta atrakcji pod gołym niebem, zwłaszcza tak rozległej. Z zaparkowaniem samochodu także nie ma żadnych problemów, w lesie otaczającym teren Muzeum zorganizowany est bowiem naprawdę spory parking. Jeśli chodzi o koszty to bilet normalny możemy nabyć w cenie 16 PLN, ulgowy w cenie 11 PLN, istnieje także opcja biletu specjalnego w cenie 6 PLN m. in. dla osób niepełnosprawnych czy okazicieli Karty Dużej Rodziny. Od kwietnia do października bezpłatnie można odwiedzać skansen w poniedziałki, natomiast od listopada do marca- w soboty. Nie ma także problemu z przyprowadzeniem ze sobą psa.
Myślę, że skansen we Wdzydzach to super pomysł na rodzinną wycieczkę, nie tylko dla osób zainteresowanych historią polskiej wsi. Duży teren sprawia, że dzieciaki zdecydowanie mają się gdzie wybiegać a przy okazji na pewno dowiedzą się czegoś ciekawego. A wiadomo przecież, że żadnej wiedzy nie przyswaja się tak trwale jak tej zdobytej niby mimochodem, podczas zabawy.