Do wyjazdu do Opola, prócz oczywiście chęci wyrwania się w końcu gdzieś dalej, zmobilizował nas również bon turystyczny i fakt, że do tej pory jakoś się nie złożyło żeby go wykorzystać. Szukając miejsca na nocleg ograniczyliśmy się więc tylko do tych hoteli gdzie jest on honorowany. Mimo to udało nam się trafić naprawdę super i z czystym sumieniem możemy polecić hotel „Szara Willa”. Ze względu na specyfikę naszych wyjazdów i fakt, że hotel potrzebny jest nam tak naprawdę tylko do spania, nigdy nie szukamy wyjątkowych luksusów- ważne żeby było łóżko, łazienka i śniadanie na miejscu, przy krótkich, miejskich wyjazdach taka opcja sprawdza nam się dużo lepiej niż szukanie czegoś do zjedzenia na mieście. Tym razem jednak niekoniecznie zależało nam na czymś bardzo budżetowym- w końcu Klarka stawia 😉 „Szara Willa” umiejscowiona jest nieco na uboczu, cały czas jednak w ścisłym centrum Opola, tuż obok galerii handlowej. Z zewnątrz wygląda raczej niepozornie, wciśnięta między mieszkalne bloki, wewnątrz jednak niczego jej nie brakuje. W podziemiach zlokalizowany jest niewielki parking, na którym mogliśmy zostawić samochód aż do niedzieli wieczorem, nie było więc problemu z koniecznością szukania nowego miejsca po wymeldowaniu z hotelu, kiedy chcieliśmy pokręcić się jeszcze trochę po mieście. Pokoje oczywiście bardzo czyste, dość przestronne, umeblowane standardowo. Łazienka z prysznicem. Ponieważ byliśmy w trójkę prócz dużego łóżka pościel przygotowana była także na rozkładanej sofie, komfortowo więc można wyspać się nawet przyjeżdżając z dzieckiem. Prócz tego mała lodówka, czajnik, zestaw kaw i herbat. W pokoju klimatyzacja, która bardzo się przydała, po słonecznym i ciepłym dniu w pokoju było bowiem dosyć ciepło a my przyzwyczajeni jesteśmy do spania raczej w niskich temperaturach. W hotelu znajduje się także pokój zabaw, z którego wprawdzie nie korzystaliśmy, atrakcje zapewniło nam bowiem samo Opole oraz, z większych bajerów, kręgielnia. Na wspomnienie zasługują również śniadania, nie tylko smaczne, ale bardzo różnorodne. Nie ma szans żeby nawet przy dłuższym pobycie poranne posiłki się znudziły. Mega na plus, jak zresztą cały hotel, który oceniamy naprawdę bardzo wysoko.
A co z jedzonkiem? Wiadomo, że bez wizyty w jakimś smacznym miejscu nie wyobrażamy sobie udanego wyjazdu- na szczęście tym razem również mamy dla Was kilka ciekawych miejscówek do polecenia. Na pierwszy ogień idzie oczywiście miejsce kultowe, znane nie tylko osobom z opola- mowa oczywiście na naleśnikarni „Grabówka”. Bez względu na upodobania kulinarne każdy znajdzie coś dla siebie, kombinacji dodatków jest bowiem naprawdę praktycznie nieograniczona ilość. Zarówno w wersji słodkiej jak i wytrawnej. Warto odstać chwilę w kolejce żeby dostać swoje naleśnikowe cuda. A później zjeść je, najlepiej przy jednym ze stolików na zewnątrz, w otoczeniu opolskiej zieleni- polecamy.
Druga miejscówka, odkryta zupełnie przypadkiem to Ceska Hospoda u Czechofila. Przysiedliśmy tam przy okazji wizyty nad fontanną Barlickiego i drugi raz chroniąc się przed ulewą. Ja wprawdzie nie miałam okazji spróbować tamtejszej kuchni, Maciek jednak bardzo sobie chwalił knedliki z mięsem i kapustą oraz zakąski do piwa w postaci pieczywa ze smalcem i kiszonym ogórkiem. Ja doceniam natomiast możliwość wypicia Kofoli z bardzo przyjemnym widokiem na staw. Jeśli tylko będziecie w okolicy- warto wstąpić.
Ponieważ nie ma prawdziwie miejskiego wyjazdu bez porządnego street food’u, z tej kategorii również coś się znajdzie. Idealne podczas wieczornego spaceru- zapiekanki, jedzone oczywiście wprost na ulicy. Klimat trochę rodem z krakowskiego Kazimierza, ale sprawdza się w każdym miejscu na świecie. Jeśli chodzi o te opolskie to podobno najlepsze są te z Manifest Street Food. Porównania wprawdzie nie mamy, ale było smacznie i oryginalnie, do wyboru mamy bowiem naprawdę wiele oryginalnych dodatków. Nic tylko chwytać w garść i ruszać na podbój miasta.
No i na koniec miejsce idealne na obiad podczas wycieczki do skansenu- Restauracja 174. Nie jest to może najbardziej budżetowa opcja, ale na pewno dopracowana w każdym calu. Piękny wystrój, możliwość zjedzenia w środku lub w ogrodzie wśród zieleni. No i co najważniejsze- bardzo dobre jedzenie. Karta nie jest jakoś przesadnie rozbudowana, myślę jednak, że każdy znajdzie coś dla siebie- są bowiem swojskie pierogi w różnych wariacjach, zapiekane naleśniki a także coś dla wielbicieli ryb tradycyjnego schabowego. Niech najlepszą rekomendacją będzie dla Was fakt, że Klarka pochłonęła calutki talerz ruskich pierogów a jest raczej mało pobłażliwym krytykiem kulinarnym. Tak więc z naszej strony kolejna polecajka, która wycieczkę do skansenu uczyniła jeszcze bardziej udaną.