Trochę się ostatnio opuściłam w pisaniu, a ponieważ na horyzoncie szykują się nam już nowe wyprawy, najwyższa pora nadrobić zaległości. Tym razem zabieram Was więc do Wisły, gdzie wspólnie szukaliśmy oznak rozpoczynającej się wiosny.
Celem naszej wędrówki był spacer doliną Czarnej Wisełki, która doprowadzić nas miała do schroniska Przysłop pod Baranią Górą. I choć w końcu udało nam się osiągnąć cel, nie obyło się bez małych niespodzianek, którym oczywiście winny jest … GPS 🙂 Do tej pory Google w kwestii nawigacji nigdy mnie nie zawiódł, tym razem jednak tak dziwnie pokazał nam trasę, że zamiast w prawo skręciliśmy w lewo, lądując zupełnie nie po tej stronie zapory, którą mieliśmy w planach. Nie była to oczywiście żadna tragedia, jedynie mała niedogodność, która ostatecznie wydłużyła naszą wycieczkę może o 40 min, zanim jedna odnaleźliśmy się w nieoczekiwanym położeniu było nieco nerwowo. W końcu jednak udało nam się dotrzeć pod siedzibę nadleśnictwa, gdzie rozpoczyna się czarny szlak, prowadzący praktycznie pod samo schronisko. Trasa jest naprawdę przyjemna, dostępna praktycznie dla każdego. Wprawdzie do przejścia mamy ok. 12 km w obie strony, znaczna część drogi prowadzi jednak asfaltem, który bardzo łagodnie pnie się pod górę, przez całą trasę towarzyszy nam także szum Czarnej Wisełki, która płynie tuż obok. Dla żądnych wiedzy wzdłuż szlaku zlokalizowane są tablice informacyjne na temat okolicznej fauny i flory, będące częścią Ścieżki Dydaktyczno- Przyrodzniczej na Baranią Górę. Chociaż wraz z początkiem szlaku czerwonego, który prowadzi już bezpośrednio do schroniska, podejście robi się dość strome, idąc dalej asfaltem, który zmienia się w drogę szutrową, również dojdziemy do celu, co może być istotną informacją dla rodziców, którzy wybiorą się na tę trasę razem z wózkiem.
Samo schronisko okazuje się bardzo pozytywnym zaskoczeniem, choć z zewnątrz zdecydowanie nie wygląda zachęcająco. Murowany moloch rodem z PRL-u może odstraszać, zupełnie niesłusznie. Przestronne wnętrze, miła obsługa, smaczne jedzenie i UWAGA! – krzesełko dla dziecka, którego do tej nie udało mi się spotkać na żadnym górskim szlaku. Wiem, że nie jest to artykuł pierwszej potrzeby, jednak rodzicom z maluchem zdecydowanie ułatwia spokojne zjedzenie obiadu, więc duży plus dla osoby, która o tym pomyślała. Chętnie zawitamy tam jeszcze kiedyś, może tym razem wracając ze szczytu Baraniej Góry, która choć tym razem nie była w planach, czeka i kusi naszą małą turystkę oraz jej rodziców (no dobra, bardziej mamę, ale zakładając mój niezwykle rozwinięty talent do przekonywania- jest szansa 🙂 ).