Jezioro jeziorem, nie można jednak dotrzeć w Alpy i nie zakosztować ich majestatycznego piękna- przynajmniej dla na jest to niemożliwe. Dlatego też już drugiego dnia pobytu, na miarę oczywiście wycieczki z 4- latką, postanowiliśmy udać się w góry. Na pierwszy ogień wybraliśmy miejsce o nazwie Velika Planina, która wydała nam się idealna na górską rozgrzewkę.
Velika Planina to w rzeczywistości nic innego jak malowniczy płaskowyż z rozległymi pastwiskami usiany tradycyjnymi pasterskimi chatami. Najwyższe wzniesienie to szczyt Gradišce o wysokości 1666 m n.p.m.. Velika Planina jest atrakcją turystyczną praktycznie przez cały rok, w zimie zamienia się w ośrodek narciarski, latem natomiast chaty zajmują pasterze wypasający tu swoje stada bydła i wyrabiający tradycyjne przysmaki, których oczywiście można na miejscu spróbować. Na płaskowyż można dostać się szlakiem pieszym jest to jednak nie lada wędrówka, trasa w jedną stronę zajmuje bowiem ok. 3 godzin. Dla rodzin z dziećmi oraz dla tych wszystkich, którzy nie czują się na siłach na taką wspinaczkę możliwy jest także wjazd kolejką. Startuje ona z miejscowości Kamniška Bistrica- wjazd na górę podzielony jest na dwa etapy. Pierwszy z nich to podróż wagonikiem, dalej trasę pokonujemy już wyciągiem krzesełkowym. Bilet w obie strony dla osoby dorosłej kosztuje 17 euro, kilkadziesiąt metrów od kas znajduje się także rozległy bezpłatny parking, na którym zostawić możemy samochód. Wjazd na niego łatwo jednak przegapić dlatego warto rozglądać się za oznaczeniami. Tym bardziej, że sama droga prowadząca doliną jest bardzo malownicza i warto podczas trasy wyglądać przez samochodowe okna. Dla wszystkich, którzy jednak jak my lubią jednak po tych górach trochę poczłapać polecam opcję łączoną- kolejkowo- pieszą, na którą właśnie my się zdecydowaliśmy. Zrezygnowaliśmy z przejazdu krzesełkami i spod kolejki gondolowej trasę na Planinę postanowiliśmy przejść pieszo. Z powodu koparek, które akurat wówczas pracowały w tej okolicy nie udało nam się do końca trzymać wyznaczonego szlaku (co zresztą często wcale nie jest łatwe, słoweńskie górskie oznaczenia są bowiem mało przyjazne turystom rozpieszczonym przez polskie szlakowskazy, my sami musieliśmy się do nich przyzwyczaić), trzymając się jednak mniej więcej trasy widocznej kolejki krzesełkowej dotarliśmy na miejsce. Ominęliśmy wprawdzie sam szczyt Gradišce , czyli najwyższy punkt płaskowyżu, z miejsca w które dotarliśmy widoki na osadę i tak były jednak zachwycające. Na całym terenie Planiny rozmieszczone są tablice informacyjne, swoją wycieczkę można więc zaplanować podążając wzdłuż nich, my jednak zdecydowaliśmy się na całkiem swobodny spacer w stylu „gdzie oczy poniosą”. Nie odmówiliśmy sobie również przyjemności spróbowania lokalnych specjałów- kwaśnego mleka, słodkich racuszków, których nazwy nie potrafię już teraz powtórzyć i świeżego soku z jabłek- pycha. Jedzenie w górach ma jednak swój wyjątkowy smak. W drodze powrotnej uraczyliśmy się jeszcze zimna lemoniadą odpoczywając na leżakach i podziwiając piękną panoramę Alp Julijskich, po czym tą samą trasą wróciliśmy pod kolejkę i wagonikiem zjechaliśmy z powrotem na parking.
Wizyta w pasterskiej osadzie i Velika Plnina w ogóle to super pomysł aby zaznać nieco wysokich gór nawet dla niewprawionych górskich piechurów. Możliwość skorzystania z kolejki sprawia, że kierunek ten dostępny jest nawet dla rodzin z małymi dziećmi. Ci zaś, którzy z maluchami obawiają się skorzystać z kolejki krzesełkowej zawsze mogą na płaskowyż dostać się tak jak my. Tym bardziej, że pasące się praktycznie wszędzie w okolicy stada krów, które można wręcz dotknąć, na pewno będą dla dzieciaków dodatkową atrakcją. W końcu w dzisiejszych czasach o spotkanie z prawdziwą, żywą krową wcale nie jest tak łatwo. Ze swojej strony dajemy się duże OK i serdecznie polecamy ten kierunek podczas pobytu w Słowenii.