Nadszedł czas na opis drogi powrotnej z naszej wycieczki na Górę Żar, a więc recenzję odwiedzonego przez nas tradycyjnie lokalu gastronomicznego. I tu nastąpił pewien problem, nasze odczucia nie były bowiem może aż diametralnie różne, identyczne jednak także decydowanie nie 🙂
Zacznijmy od tego, że jadąc po raz kolejny w tym samym kierunku chcieliśmy zatrzymać się nie tylko w innym miejscu, ale także w innym mieście. Wybór, może nieco dziwnie, padł na Kęty, gdzie w sumie nie spodziewałam się znaleźć za wiele jeśli chodzi o polecane restauracje. Mój ulubiony TripAdvisor jednak i tym razem okazał się niezastąpiony każąc nam skierować swoje kroki do Piwnicy Rycerskiej. Piwnica to hotel z restauracją oraz karczmą, w której to właśnie postanowiliśmy zjeść. Nauczona wcześniejszymi doświadczeniami, kiedy to cudem udawało nam się dostać stolik tym razem zarezerwowałam go wcześniej, co było bardzo dobrą decyzją niedługo bowiem po naszym wejściu zaczęło się robić tłoczno (weekend, pora obiadowa oraz fakt, że może to być jedyna? 😉 restauracja w Kętach pewnie robią swoje).
Wnętrze urządzone jest całkiem przyjemnie, jak zazwyczaj w przybytku, który w swojej nazwie posiada słowo „karczma”, stylizowane na góralskie. Stoły są duże, miejsca między stolikami także jest sporo, co nie jest bez znaczenia, kiedy pcha się gdzieś z wózkiem. Karta raczej krótka, ale dość szeroka-oprócz bowiem tradycyjnego żurku czy schabowego zjeść można makaron, burgera czy pizzę. W opisie zresztą Piwnica sama siebie nazywa restauracją polsko- włoską co może w połączeniu z karczmą brzmieć nieco śmiesznie, ale nie bądźmy małostkowi 🙂 A teraz najważniejsze- jedzenie. Dla mnie wprawdzie bez efektu wow, ale przyczepić się nie mogę- było smaczne. Wolałabym jedynie by bułka z burgera tak bardzo nie przypominała nieco powiększonej bułki hamburgerowej z Biedronki, ale cała reszta była ok. Maciek za to ze swojego zamówienia był zupełnie niezadowolony. Stosunek ceny do wielkości miseczki w przypadku żurku był zdecydowanie niezadowalający, nie smakowały mu także ziemniaki stanowiące dodatek do drugiego dania. Ja wprawdzie nie zauważyłam w nich nic podejrzanego, jednak jakimś szczególnym znawcą ziemniaków także nie jestem. Cenowo raczej średnio, jako mieszkaniec małej miejscowości mogłabym się po niewielkich w sumie Kętach spodziewać jednak nieco niższych cen.
Ogólne zdania na temat tej wizyty podzielone od „całkiem w porządku” do „nigdy tam nie wrócę”, dlatego też jeśli tylko będziecie miel okazję sprawdzić, to czynicie to na własną odpowiedzialność 🙂
Jeden komentarz
Ile osób tyle opinii – fajnie się czyta waszego bloga