Przyznać muszę już na wstępie, że do tej wycieczki jakoś szczególnie mi się nie spieszyło. W sumie może nie do samej wycieczki, ale do zdobywania tego akurat szczytu. Równica, mimo iż nigdy wcześniej tam nie byłam, kojarzyła mi się z totalną komercją i tłumami, które samochodami podjeżdżają na niedzielny obiad przy okazji robiąc sobie 15- minutowy spacer na szczyt. Ale ponieważ korona Beskidu Śląskiego zobowiązuje do zdobycia i tej górki, w końcu postanowiliśmy się wybrać.
Wejście asfaltem odpadło oczywiście na samym wstępie, wchodzić zdecydowaliśmy się więc szlakiem czerwonym z okolicy ul. Sportowej. Tam też zresztą, praktycznie na ca lej jej długości, rozlokowane są bezpłatne miejsca parkingowe gdzie w godzinach porannych nie ma najmniejszego problemu z zostawieniem samochodu. Nam udało się dojechać praktycznie do samej Wisły (oczywiście w tym przypadku rzeki). Po przekroczeniu mostu ruszyliśmy w trasę, początkowo asfaltem, jednak bardzo spokojnym i praktycznie bez ruchu samochodowego, ulicą Gościradowiec. Niewielkie wzniesienie, zakręt, kolejny most i jesteśmy pod Śląski Centrum Reumatologii. Jak na spacer miejskimi ulicami jest naprawdę całkiem przyjemnie, o tej porze Ustroń jest praktycznie zupełnie pusty. Kierując się dalej szlakiem czerwonym mijamy po prawej stronie Źródło Żelaziste nad które jednak nie decydujemy się zejść i skręcamy w ul. Leczniczą. Jeszcze trochę spaceru asfaltem i wkrótce, po minięciu ostatnich zabudowań, wreszcie znajdujemy się w lesie. Tu jednak trasa dość szybko przestaje być prostym spacerkiem szlak bowiem zaczyna się wznosić i to miejscami całkiem ostro. Mimo wszystko wędruje się bardzo przyjemnie- zbocza co jakiś czas przecinają niewielkie strumyki a las, w którym cały czas możemy dostrzec jesienne kolory, cieszy oczy. Jednym z charakterystycznych i ciekawych miejsc, które można zobaczyć na szlaku jest ewangelicka kapliczka, gdzie modlili się wyznawcy tej wiary prześladowani w XVIII w. przez katolickich Habsburgów. Do tej pory odprawiają oni tam swoje nabożeństwa w pierwszy czwartek po dniu Trójcy Świętej (czyli w katolickie Boże Ciało) chcąc w ten sposób upamiętnić ten niezwykły leśny kościół. Po krótkim odpoczynku ruszyliśmy dalej, na ostatni fragment podejścia, który zaprowadził nas wprost pod „Gościniec Równica”. Ponieważ jednak naszym celem było zdobycie szczytu minęliśmy budynek, sklepik z pamiątkami i rozpoczęliśmy ostatni fragment wspinaczki. Po kilkunastu minutach udało się- kolejny szczyt został zdobyty. I o ile sama Równica jest dość zalesiona i nie rozpościerają się stamtąd spektakularne widoki, o tyle piękną panoramę podziwiać można z łąki nieco powyżej „Gościńca”. Tam też zatrzymaliśmy się na chwilę zanim udaliśmy się na obiad. pogoda była iście nielistopadowa dlatego pierogi przy drewnianym stole na zewnątrz spożywało się bardzo przyjemnie. Cały czas z niepokojem myślę jednak o wycieczkach typowo zimowych kiedy to wejście do schroniska na gorącą herbatę jest tak wyczekiwane. Póki co jednak mając szczęście i mogąc delektować się się jesiennym słoneczkiem korzystaliśmy w tego na całego. Po obiedzie oczywiście obowiązkowa pieczątka do książeczki, zakup znaczka i powrót do samochodu tą samą trasą.
Ogólnie muszę przyznać, że wycieczka na Równicę zaskoczyła mnie bardzo pozytywnie. Spodziewałam się spaceru w tłumie ludzi i dużo jarmarcznego badziewia a trafiłam na praktycznie pusty szlak, w pięknych okolicznościach przyrody, na którym naprawdę miejscami można było się nico zmęczyć. Wniosek z tego, że nigdy nie należy nastrajać się negatywnie tylko z każdej sytuacji szukać dobrego wyjścia i starać się skroić ją jak najbardziej na naszą miarę. A wtedy można się naprawdę pozytywnie zdziwić, czego wszystkim życzę. I to jak najczęściej 🙂
Z Ustronia na Równicę
Ustroń -> Gościnie Równica (szlak czerwony)
Gościniec Równica -> Równica (szlak żółty)
dystans: 10, 3 km
suma podejść: 599 m
suma zejść: 596 m
czas przejścia: 5 h 10 min (z przerwami)